piątek, 5 września 2014

Rozdział 10

/Lena/

Święta minęły bardzo szybko. Tak samo sylwester, który spędziłam ze słuchawkami i butelką wódki. Odpuściłam na wszystkich frontach. Rano, a właściwie w południe obudziłam się z okropnym kacem i wyrzutami sumienia. Obiecałam mu... Niewiele myśląc wyjęłam następną butelkę i odpłynęłam.

/Matthijs/

Nie odezwała się. Znowu. Coś musiało być nie tak. Wziąłem zapasowe klucze do jej mieszkania, wsiadłem do samochodu i łamiąc wszystkie możliwe przepisy drogowe pojechałem.
Po pół godzinie jazdy gwałtownie zahamowałem pod jej domem. Przeskakując po dwa stopnie dotarłem do mieszkania. Nie otworzyła.
Kiedy wszedłem doznałem szoku. W mieszkaniu było duszno, po podłodze walało się rozbite szkło. Znalazłem ją w sypialni. W strasznym stanie. Trzęsącymi się rękami zadzwoniłem na pogotowie. Przyjechało dość szybko. Od razu wzięli ją na płukanie żołądka. Siedziałem przed salą przez godzinę, dwie, trzy. Wreszcie wyszedł lekarz.
- Czy ja...
- Tak, ale krótko. Jest bardzo słaba.
Zobaczyłem ją. Leżała, jakby martwa na śnieżnobiałej pościeli. Całe ręce, nogi i brzuch z szyją miała pozalepiane opatrunkami. Usiadłem na krześle i rozpłakałem się. Trzymałem jej bladą, zimną dłoń, obwiniając się w duchu. Nagle poruszyła się. Otworzyła oczy i szepnęła 'przepraszam'. Łza spływająca po policzku wsiąknęła w poduszkę.
Drzwi otworzyły się. Koniec wizyty. Pocałowałem ją w czoło i szepnąłem 'pamiętaj, że masz mnie'. Wróciłem do jej mieszkania, wywietrzyłem je i posprzątałem. Pod jej łóżkiem znalazłem zapisaną kartkę z zeszytu.

26.11
Koszmary z przed 5 lat wracają. ONA wraca. Źle śpię, cały czas śnią mi się okropne rzeczy. Mam dość tej wiecznie uśmiechniętej maski. ONA....

Nie mogłem dalej tego czytać. Położyłem kartkę na biurku i wyszedłem z mieszkania.

/Lena/

Znowu. Znowu to zrobiłam. A on i tak przy mnie był. Podziwiałam go.
Z rozmyślań wyrwała mnie kolejna fala bólu na całym ciele. Nie mogłam się ruszyć przez opatrunki, więc z irytacją przygryzłam wewnętrzną część policzka. Po godzinie przyszła pielęgniarka. Zmienili mi kroplówkę, dali jakieś leki. Zasnęłam.

W szpitalu przebywałam jeszcze tydzień. Codziennie odwiedzał mnie Matthijs. Nie pytał o nic, wspierał mnie. W dniu wypisu przyjechał po mnie. Lekarz widząc przyjmującego uśmiechnął się lekko.
- Proszę się nią dobrze opiekować.
- Już ja się o to postaram.
Wyszliśmy przed budynek.
- Matthijs, mamy wszystko ? Halo, ziemia do ciebie. - Cień przemknął po jego twarzy.
- Co? A tak, tak.
- Na pewno?
- Tak...nie byłem pewny, czy zakręciłem wodę w łazience. Chodź, jedziemy. Lekarz mnie zabije jak się przeziębisz teraz.

/Matthijs/

Wychodząc ze szpitala miałem złe przeczucie. Byłem pewny, że ktoś nas obserwuje. Nie chciałem jednak martwić Leny, która po tym "wypadku" jeszcze nie doszła do siebie. Postanowiłem, że przez tydzień będzie mieszkała u mnie, ktoś musi się nią zająć.
Lena rozpakowała się w międzyczasie mamrocząc coś o samodzielności i padła zmęczona na łóżko. Prawie siłą wepchnąłem w nią miskę gorącego rosołu. Kiedy pomagałem jej zmienić opatrunki, zadzwonił mój telefon. Z niemałym zaskoczeniem przyglądałem się wyświetlaczowi.
- Kto dzwoni ?
Zignorowałem pytanie Leny. Odrzuciłem połączenie i szybko odpisałem. Odpowiedź przyszła w ciągu kilkunastu sekund. "...na hali, o 14. Ok ?"
"Ok"
Odłożyłem telefon na szafkę i kontynuowałem przerwaną czynność. Lena spojrzała na mnie z irytacją w oczach. Delikatnie objąłem ją od tyłu.
- To nic ważnego. Rozluźnij się i nie denerwuj. Szkoda twojego zdrowia szczególnie teraz... - dobiegł mnie cichy szloch. - Ciii... Już spokojnie. Zmieniamy resztę opatrunków ?
Kiwnęła głową. Potem pokręciła się jeszcze trochę po mieszkaniu i położyła. Kiedy zasnęła, wyszedłem.

***
- ... stało ?
- Czemu cię to interesuje ? Daj jej spokój. Nie rozmawiaj z nią, nie pisz. I nie rób tego co dotychczas, naprawdę.
- Ale..
- Żadne "ale''. Ona już dość wycierpiała. Znacznie więcej niż ci się wydaje.
- Skąd wiesz ? Skąd ją znasz ? O co w ogóle chodzi ?!
- To pytanie do Leny, nie do mnie. Cześć.
- Cześć. Matthijs ? -Obróciłem się na pięcie. - Ja...przeproś ją ode mnie.
- Dobrze.

***

Pochodziłem jeszcze trochę po mieście. Musiałem przemyśleć parę spraw. Zrobiłem zakupy, wróciłem do mieszkania i zajrzałem do Leny. Dalej spała. Przygotowałem kolację i sprawdziłem facebooka. Pogadałem trochę na skype i postanowiłem się wykąpać. Oczywiście jak to ja, zapomniałem piżamy. Przemykając szybko w ręczniku do pokoju spotkałem Lenę.
- Oh, mógłbyś się ubrać. Nie jestem jeszcze w pełni sił na takie widoki.
- Taaak ? Dzisiaj jest strasznie ciepło. Może jednak zostanę w tym stroju ?
Dziewczyna zdjęła na chwilę rękę z oczu i przybiła face palm. Poszła do kuchni skąd było słychać jej śmiech. 
- Lenka, ja jednak coś założę na siebie. I proszę się nie śmiać.
- Przestań gadać i idź się ubierz. A tak na marginesie - masę już masz, teraz czas na rzeźbę. 
Pokręciłem głową słysząc kolejną salwę śmiechu.

/Lena/

Po tygodniu wszystko wróciło do normy - z powrotem byłam w swoim mieszkaniu, w pełni sił. Postanowiłam nie wracać do wcześniejszych zdarzeń. Żeby odciąć się od tego, co było, pojechałam na tydzień do Bełchatowa. Wspaniale było poczuć znów tą atmosferę. Oczywiście spotkałam się z Muzajem, powspominaliśmy nasze wygłupy i narobiliśmy wiele kolejnych. Przy okazji poznałam dziewczynę Maćka, Milenę. Bardzo sympatyczna, wysoka brunetka o brązowych oczach. Smutno mi było stamtąd wyjeżdżać. Ale studia same się nie skończą ! Pełna ochoty do pracy rozpoczęłam drugi, oby ostatni semestr. Nauki było bardzo dużo, z perspektywy czasu sama się dziwię, że dałam radę. Często odwiedzał mnie Matthijs. Razem robiliśmy wiele szalonych rzeczy, ogólnie - jeszcze bardziej się do siebie zbliżyliśmy, byliśmy prawie jak rodzeństwo.
W takiej sielance minęły mi 3 miesiące, nadszedł kwiecień. Nie czułam się już tak dobrze, ale ukrywałam to, nie chciałam, żeby Matthijs się martwił. Ostatnio znowu miałam koszmary, źle spałam. Za to studia szły mi nadzwyczaj dobrze. Na 20 kwietnia miałam zapowiedziane egzaminy. Tydzień przed nimi miałam cały wolny. Stwierdziłam, że przez pierwsze pół tygodnia przypomnę sobie wszystko, co ważne. Drugą połowę przeznaczyłam na odpoczynek. Postanowiłam iść na trening chłopaków. Zbliżał się koniec sezonu, przed nimi były jeszcze dwa mecze z Precurą. Cały trening przebiegał w ciszy i skupieniu. Kiedy zbierałam się do wyjścia, zawołał mnie Matthijs.
- Poczekaj na mnie przed wyjściem, proszę. Muszę ci coś powiedzieć.
Usiadłam na murku przed wyjściem i czekałam, bawiąc się końcówkami włosów. Po 5 minutach wyszedł. Był... spięty ? Chyba tak. Wstałam, lecz gestem kazał mi usiąść.
- Nie będę mógł teraz tak często przychodzić. - Odwrócił wzrok.
- Dlaczego ?
- Ja... - podniósł się o kilka centymetrów - ...chciałbym ci kogoś przedstawić.
Odwróciłam głowę. W naszym kierunku szła wysoka blondynka. Podeszła i pocałowała Matthijsa w policzek.
- Lena, poznaj Meg. Jesteśmy parą od 2 miesięcy.
- Ja...muszę już iść. Przepraszam was bardzo, egzaminy się zbliżają, muszę się uczyć. Cześć.
Szybkim krokiem odeszłam. Dlaczego mi nie powiedział ? Trochę się na nim zawiodłam. Do mieszkania wracałam przez park. Nagle ktoś mnie potrącił. Podniosłam głowę - oczywiście nie kto inny jak mój ulubiony Lowie.
- Cześć.
- Cześć.
- Coś się stało ? - Jaka odmiana, no patrzcie państwo.
- Czemu cię to interesuje ?
- Tak tylko pytam.
- Jako następny chcesz mi dokopać ? Proszę bardzo!
- O co ci znowu chodzi ? To nie moja wina, że jesteś życiowym nieudacznikiem! - A jednak nie odmiana.
- Niech cię szlag jasny trafi ! Ciebie i was wszystkich !
- I nawzajem !
  

___________
Wielki powrót :) Jeśli ktoś czyta, miło by było zostawić komentarz. Zbliżamy się do końca "Belgijskiej historii". Jakie chcecie zakończenie ? Czy mam założyć następnego bloga ? Piszcie w komentarzach.
Zastanawiam się nad założeniem bloga ze spisem opowiadań siatkarskich, proszę o Waszą opinię :) Do następnego.

poniedziałek, 1 września 2014

Wielki powrót !

Wracam. Rozdział pojawi się w piątek około godziny 19. Jeśli ktoś tu jeszcze zagląda to proszę, niech zostawi komentarz. To bardzo motywuje i podnosi aktywność na blogu.
Do piątku :)