Obudziły mnie pierwsze promienie słońca wpadające przez okno. Leniwie przeciągnęłam się i wstałam. Telefon wskazywał godzinę 5:30. Wygrzebałam w walizce rurki, niebieską bluzkę i czarne trampki. Po związaniu włosów sięgających bioder, wzięłam torbę, założyłam okulary przeciwsłoneczne i zeszłam do kuchni. Zostawiłam Winiarskim karteczkę i wyszłam. Dom Michała znajdował się w odległości 20 minut spacerowania od krańców Bełchatowa. Włożyłam słuchawki do uszu i przy dźwiękach piosenek mojego ulubionego zespołu, Green Day, powoli, spacerowym krokiem, zwiedzałam miejscowość. Zajęło mi to około 2 godziny. Dochodząc do niedużej piekarni, zauważyłam starszą panią z trzema skrzynkami drożdżówek na rękach. Wtedy odezwał się mój żołądek, domagając się śniadania. Nagle staruszce wypadła jedna drożdżówka, lecz dzięki mojej szybkiej reakcji nie zdążyła dolecieć do ziemi.
- Dziękuję ci moje dziecko. Ostatnio wszystko wypada mi z rąk. Pomożesz babci ?
- Oczywiście. Proszę mi dać te skrzynki, zaniosę je pani do środka.
- Dziecko drogie, jaka tam ze mnie pani, mów mi babciu Krysiu.
Pomogłam pani Krysi wnieść drożdżówki do małego sklepiku. Już chciałam wyjść z pomieszczenia, kiedy babcia zatrzymała mnie i poczęstowała swoimi wypiekami. Siedziałyśmy razem na zapleczu zajadając się smakołykami.
- Jeszcze raz dziękuję ci za pomoc.
- To drobiazg.
- Jak masz na imię dziecko? Ile masz lat? Nigdy wcześniej nie widziałam cię w Bełchatowie.
- Nazywam się Lena, mam 18 lat. Nie mogła mnie pani widzieć wcześniej, ponieważ na co dzień mieszkam w Belgii.
- Wielkie nieba! Po cóż przyjechałaś tutaj taki kawał drogi?
- Przyjechałam do rodziny, mój wujek pracuje tu.
- Co robisz w mieście o takiej wczesnej godzinie? Zupełnie jak mój wnuczek.
- Zwiedzałam miasteczko, teraz jest jeszcze cisza i spokój.- Usłyszałam dzwoneczek przy drzwiach sklepiku, a babcia Krysia poszła obsłużyć pierwszego klienta.
- Cześć babciu! - Już znałam ten głos.
- O wilku mowa! Lenuś chodź, poznasz mojego wnuczka! - Przeszłam przez materiałową zasłonę, a moim oczom ukazała się uśmiechnięta twarz Maćka, który był nieco zaskoczony widząc mnie.
- Babciu Krysiu ale my już się znamy. Cześć Lena. - Chłopak przywitał się całusem w policzek, zaskakując mnie.
- Wielkie nieba! Jaki ten świat jest mały! Dzieci, ale skąd wy się znacie?
- Mój wujek gra razem z Maćkiem w drużynie.
- Jak nazywa się twój wujek Lenka ?
- Michał Winiarski.
- Aaa pan Michał! To jest ten z tymi błękitnymi oczami, prawda Maciuś? A tak w ogóle to gdzie się wybierasz z samego rana, powiesz starej babuni?
- Tak babciu, dobrze pamiętasz. - Maciek uśmiechnął się pod nosem. - Idę na trening, mam na 9.
- Oj dzieci, dzieci. Masz drożdżówkę, żebyś nie chodził głodny po tym treningu. Lenuś, pozdrów pana Michała ode mnie i przekaż mu to.- Poprosiła babcia Krysia, wręczając mi średniej wielkości pakunek.
- Babciu, muszę już iść. Lena, idziesz ze mną na halę? - Kiwnęłam potwierdzająco głową.
- No pewnie, zostawcie starą babcię samą.
- Nie dramatyzuj, Lena jeszcze kiedyś do ciebie wpadnie, prawda?
- Oczywiście, proszę się nie martwić. Do widzenia pani Krysiu!
- Do widzenia dzieci. Maciuś tylko bądź grzeczny i zachowuj się jak dżentelmen!
- Dobrze babciu. - Mina Muzaja była bezcenna. Idąc pod rękę wyszliśmy z niewielkiego sklepiku i kierowaliśmy się w stronę hali Energia.
- Masz bardzo fajną babcię. - Zerknęłam z ukosa na Maćka a ten tylko uśmiechnął się szerzej.
- Miła i kochana, ale uparta. Jak ją poznałaś?
- Wstałam sobie rano i postanowiłam zwiedzić Bełchatów. Obeszłam spokojnie całe miasto i zobaczyłam twoją babcię niosącą skrzynki z drożdżówkami do sklepiku. Spadła jej jedna i złapałam ją zanim wylądowała na ziemi. Pomogłam pani Krysi, potem przyszedłeś ty a resztę już znasz.
- A Winiar wie, że jesteś tutaj ?
- Jak wstał to wie.
/Michał/
Wchodząc do kuchni zauważyłem jakiś liścik na stole. Przeczytałem i zacząłem się śmiać jak głupi.
- Z czego się tak śmiejesz ? - Daga powitała mnie całusem w policzek.
- Przeczytaj.- Mówienie podczas napadu głupawki jest strasznie trudne.
-"Poszłam w miasto, wrócę trzeźwa ale nie wiem kiedy, nie martwcie się i śpijcie dobrze, Lena.
PS. Ale jakbym jednak coś piła to przyjedziecie, prawda ? :P" Ja nie wiem co ta dziewczyna ma we łbie, ale jest świetna.
- Prawda ? Moja krew. - Wypiąłem dumnie pierś. - Lena okropnie przypomina mi trochę Igłę i trochę mnie. Co o tym sądzisz kochanie ?
- Co do Igły to się zgodzę...chociaż nie, Lena jest chudsza. A co do ciebie to raczej nie, bo młoda jest bardziej odpowiedzialna niż ty.
- Taak ?
- No widzisz, to się dowiedziałeś. A teraz poproszę śniadanie.
- Jak mi pomożesz to będzie.
- Żartowałam. Ogarnij się trochę, przygotuj na trening. Zrobię śniadanie.
Zgodnie ze zdaniem Dagmary przygotowałem się do treningu. Kiedy schodziłem na śniadanie Oli właśnie się obudził.
- Cześć tata! Gdzie jest mama ?
- Cześć mały! Chodź na śniadanie, mama jest w kuchni.
Wziąłem synka na ręce i wspólnie zeszliśmy na posiłek. Po śniadaniu Oli stwierdził, że pobawiłby się z Arkiem, synkiem Mariusza. Nie mogłem się oprzeć urokowi mojego jednorodzonego, sorry. Zadzwoniłem do Mariusza.
- Cześć Mariusz ! Zabierasz dzisiaj Arka na trening ?
- Siema Winiar! Jestem już na hali, razem z Arkiem. Czemu pytasz ?
- Młody chce się pobawić z Arkiem.
- Ok, nie będą się nudzić przynajmniej. A i jeszcze jedno - przyjeżdżaj szybko na halę.
- Coś się stało?
- Nie, tylko będziesz miał niespodziankę. A z resztą - jak przyjedziesz to zobaczysz.
Rozłączyłem się, pogoniłem Olisia żeby się przebrał z piżamy w normalne ubrania i już mogliśmy jechać, gdyby nie to, że znowu zapomniałem torby, a co gorsza - nigdzie nie mogłem jej znaleźć.
- Daguś, słoneczko moje najmilsze! Wiesz może gdzie zostawiłem torbę ?
- Jest na górze. I nie słoneczkuj mi tutaj tylko leć po nią, spóźnisz się na trening.
- Tak jest, pani kapitan.
- No wreszcie dyscyplina. - Dagmara uśmiechnęła się i cmoknęła mnie w policzek na do widzenia.
/Maciek/
Przez całą drogę do hali gadałem z Leną. Bardzo polubiłem tę dziewczynę, pomimo tego, że znaliśmy się zaledwie jeden dzień. Nie gwiazdorzyła, była sympatyczna i miała świetne pomysły. Kiedy doszliśmy na halę, do treningu zostało jeszcze nieco ponad pół godziny. Był już Mariusz ze swoim synkiem, Daniel, Wojtek, Facu i Nico. Weszliśmy na halę i powitały nas gwizdy.
- Kiedy ślub? Mogę być świadkiem? - Włodi musiał wiedzieć wszystko jako pierwszy.
- Dobrze się czujesz? Nie masz przez przypadek gorączki? A może zapomniałeś mózgu z domu ? Wiem: idź do szatni i sprawdź czy cię tam nie ma.- Lena zagięła Włodarczyka w tak spektakularny sposób, że aż reszta zaczęła się śmiać i klaskać. Chwilę później Mariusz prosił, żebyśmy się uciszyli, bo chce spokojnie porozmawiać przez telefon. Kiedy nasz kapitan słuchał swojego rozmówcy, jego synek podszedł przywitać się z Leną. Przyglądałem się temu z pewnej odległości. Zwróciłem szczególną uwagę na zachowanie dziewczyny - wzięła małego na ręce i dała mu lizaka. Oczami wyobraźni już widziałem ją idącą ze swoim dzieckiem na spacer. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Leny.
- Nad czym tak myślisz ?
- A tak tylko. - Uśmiechnąłem się.- Jak masz jeszcze jednego lizaka to ja też poproszę.
- Poszukam, ale musisz potrzymać młodego. - Przekazała mi pod opiekę małego Wlazłego i zaczęła grzebać w torbie mrucząc cicho pod nosem. - Jest! Brzoskwiniowo-pomarańczowy może być?
- No pewnie, dzięki.
- Ale podzielisz się? A po co ja się pytam, musisz się podzielić!
- Ok, jedz sobie spokojnie. Akurat się przebiorę.
/Lena/
Kiedy Mariusz rozmawiał przez telefon, jego synek przyszedł się przywitać. Był małą kopią Wlazłego - takie same oczy, dołki na policzkach.
- Ceść plosę pani.
- Cześć mały. Co tam ?
- Tata kazal mi się psywitać.
- To bardzo miło z jego strony. Lubisz lizaki ?
- Tak plosę panią.
- Mów mi ciocia Lena. Lubisz jak mama nosi cię na rękach?
- Baldzo ciociu!
- No to chodź! - Kiedy mały siedział mi na rękach, dałam mu lizaka. Kątem oka widziałam, że Maciek przygląda mi się. Udając, że nie wiedziałam o czynie siatkarza, podeszłam do niego.
- Nad czym tak myślisz? - Udzielił wymijającej odpowiedzi, a następnie spytał, czy mam jeszcze lizaki. Przekazałam mu Arka na ręce i szukałam słodyczy. Kiedy znalazłam, wręczyłam lizaka Maćkowi z pytaniem czy mogę trochę mu zjeść. Wyrażając zgodę, poszedł do szatni. Gdy zniknął mi z oczu, szybko rozpakowałam lizaka i razem z młodym Wlazłym poszłam na trybuny obserwować trening. Nagle z korytarzy prowadzących do szatni wybiegł Oliwier a za nim Michał.
- Tu jesteś! A myślałem że będę musiał szukać cię gdzieś w rowie przy drodze. Mariusz to ją miałeś na myśli mówiąc o niespodziance ? - Starszy Wlazły tylko przytaknął z uśmiechem. Arek i Oli prosili, żebym się z nimi pobawiła. Nie mogłam im odmówić, byli tacy słodcy z proszącymi oczkami. Wzięłam piłkę i zaczęłam odbijać z chłopakami. Jak na swój wiek radzili sobie świetnie, w końcu od czego ma się tatę siatkarza. Po pewnym czasie młodym znudziło się odbijanie i postanowili pobawić się w berka. Wciągnęli mnie w swoje zabawy, jednak po godzinie biegania byłam wykończona. Usiadłam na trybunach i przyglądałam się trenującym siatkarzom. Jeszcze nie byli do końca zgrani, ale ostro ćwiczyli i w meczach treningowych każdy grał na 100 procent. Po półgodzinie trening dobiegł końca. Już chciałam wyjść, kiedy zatrzymał mnie Michał.
- Daga prosiła, żebym zrobił zakupy. Idziesz do domu czy jedziesz ze mną i Olim do sklepu ?
- Jadę z wami.
Poczekałam na Michała i pojechaliśmy do sklepu. Do naszej trójki dołączył jeszcze Maciek. Wzięliśmy 2 wózki i ruszyliśmy na podbój sklepowych półek. Oli stwierdził, że bolą go nogi i Michał posadził go w wózku.
- Ejj, ja też tak chcę! - Michał zaczął się śmiać. - Maciuś, ty wiesz że ja cię kocham prawda ?
- Naprawdę ? Nie wiedziałem.
- A wiesz, że straaaasznie bolą mnie nogi. Za chwilę nie będę mogła ustać. Zlituj się.
- No to wsiadaj maleńka. - Cwaniacki uśmiech na twarzy Maćka nie wróżył niczego dobrego. Usadowiłam się wygodnie na całej długości wózka i przymknęłam oczy. Nagle poczułam, że coś ląduje na moim brzuchu. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam chipsy paprykowe i colę. Rozejrzałam się ukradkiem i otworzyłam jedno i drugie. Zajadając się w najlepsze nie zauważyłam, że Maciek wrócił z kolejnymi produktami w rękach. Niewiele myśląc siatkarz rzucił we mnie dużym grapefruitem, który złapałam w ostatniej chwili. Takim sposobem szybko zrobiliśmy zakupy i rozeszliśmy się w dwie strony: Maciek do swojego domu, a ja, Michał i Oli do domu Winiarskich. W mieszkaniu nie było jeszcze Dagmary, więc postanowiliśmy zrobić jej niespodziankę w postaci obiadu. Kiedy żona Winiara wróciła, zjedliśmy i rozsiedliśmy się wygodnie w salonie. Oliwier poszedł do swojego pokoju poczytać, a Michał spytał się mnie, czy opowiem im, co się ze mną działo przez całe 17 lat.
- Na prawdę chcesz wiedzieć ? - Ciężko mi było o tym opowiadać, nie chciałam tego robić. Jednak zdecydowałam, że Winiarscy powinni wiedzieć. - No dobrze, ale to będzie długa opowieść.
***
- ... a teraz przyjechałam tutaj. No i to chyba tyle. - Zakończyłam swoją 6-godzinną opowieść, wycierając ostatnie łzy z policzków. Nagle Dagmara wstała i usiadła obok mnie. - Jesteś wspaniałą dziewczyną i pamiętaj, że u nas zawsze znajdziesz wsparcie. - Przytuliła mnie bardzo mocno i rozpłakałyśmy się obie.
__________________
Witajcie! Ten rozdział dedykuję mojej kochanej kuzynce, Kaśce, którą proszę o komentarz. Ta sama prośba tyczy się również każdej osoby, która przeczytała ten rozdział. Proszę, napisanie komentarza zajmuje minutę, góra dwie, a jest bardzo motywujące. Do następnego :) .
Fajnie piszesz. Lekko się to czyta. Nie mogę się doczekać co będzie dalej . Pisz dziewczyno oby więcej :D ~ K.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) To bardzo miłe. Cieszę się, że kogoś to interesuje i jest aktywny w komentowaniu.
Usuń