Obudziłam się później niż zwykle - o godzinie 7:30. Nie wiem dlaczego, ale dalej byłam zmęczona. Przypomniałam sobie cały wczorajszy wieczór. Łzy popłynęły najpierw pojedynczo, potem całym strumieniem. Nie byłam w stanie ich powstrzymać. Na korytarzu usłyszałam tupot małych, bosych stópek po płytkach. Nagle drzwi do mojego pokoju otworzyły się. Oliwier wgramolił się na łóżko i położył główkę na moich kolanach.
- Ciociu, dlaczego płaczesz ? Coś się stało ?
- Nie, nic Oli. Mógłbyś mi przynieść chusteczki ?
Młody Winiarski wrócił po chwili z dużą paczką chusteczek i Dagmarą. Żona Michała przytuliła mnie, uspakajając. Kiedy doprowadziłam się do porządku, Daga popatrzyła na mnie i powiedziała:
- Chodź na śniadanie. Musimy cię czymś zająć.
Posłusznie wstałam, przetarłam oczy i zeszłam do salonu. Michał i Oli już jedli. Kiedy dosiadłam się, Michał puścił mi oczko a Oli podał "uśmiechniętą" kanapkę. Poczochrałam małemu włoski i z lekkim uśmiechem zaczęłam spożywać śniadanie. Po skończonym posiłku razem z Dagmarą posprzątałyśmy, Oli poszedł pobawić się do kolegi, a Michał wybył na trening.
- Co powiesz na to, żebyśmy zrobiły wspólnie obiad?
- Jestem za. Czekaj, mam pomysł: znam świetny przepis na murzynka, mogłybyśmy go podać na deser!
Dagmara przyjęła mój pomysł z dużym entuzjazmem. Podczas przygotowywania potraw rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się. Z Dagmarą świetnie się rozumiałyśmy, co więcej - pani Winiarska traktowała mnie jak młodszą siostrę. Kiedy obiad był gotowy, ciasto w piecu a my byłyśmy całe w mące, wybiła 13. Daga poprosiła, żebym poszła po Oliego, więc musiałam się umyć i przebrać. Po szybkim prysznicu, w dobrym humorze wyszłam po młodego Winiarskiego. Po drodze spotkałam Maćka, porozmawialiśmy chwilę. Kiedy wróciłam z Olim, zastałam Michała w salonie. Zjedliśmy wszyscy obiad, po którym wyszliśmy na spacer. Idąc pomiędzy Winiarskimi z ich synem na rękach, poczułam co to jest szczęście i miłość. Pierwszy raz, pośród swojej prawdziwej rodziny.
Dwa tygodnie później
Stałam obok Hendrika i reszty drużyny w oczekiwaniu na nowych graczy. Po około 5 minutach trener, Emile Rousseaux wyszedł z gabinetu prezesa z jakimś chłopakiem, na oko w moim wieku.
- To Lowie Stuer, młody libero. Poznajcie się.
Nie wiedziałam dlaczego, ale od początku Lowie denerwował mnie. Przywitał się z chłopakami, a gdy doszedł do mnie, rzucił drwiącym głosem:
- Z tego co wiem to jest klub męski, nie pomyliło ci się coś ? - Miałam ochotę uderzyć go w policzek, ale uspokoiłam się.
- Jestem klubowym fotografem, ale mam nadzieję, że nie długo.
- Ja też. - Zerknęłam na Hendrika, który również nie wyglądał na zachwyconego. Lowie też to zrobił i widząc minę Tuerlincxsa zmieszał się wyraźnie.- Przepraszam.
Widziałam, że nie zrobił tego szczerze. Nie odpowiedziawszy nic, gwałtownie obróciłam się na pięcie, uderzając libero końcówką warkocza. Ten tylko syknął z bólu, kiedy dostał w rękę trzema metalowymi zawieszkami. Usiadłam na krzesełkach obok boiska i patrzyłam jak trener rozdaje stroje na nowy sezon. Dzisiaj miał się odbyć pierwszy trening. Zawodnicy przebrali się, ja przygotowałam aparat. Klub szukał nowego fotografa, ale na razie przejęłam tę funkcję, przynajmniej do czasu. Cały czas byłam zła na Stuera, irytował mnie swoim zachowaniem. Na boisku zachowywał się tak, jakby nikt nigdy nie mógł mu dorównać. Słabo przyjmował, jeszcze gorzej bronił.
Po zakończeniu treningu spakowałam aparat do torby i zostawiłam w gabinecie prezesa. Wychodząc z hali, usłyszałam głos Stuera.
- ... w porządku, z wyjątkiem niejakiej pani fotograf. - Umilkł na chwilę, a ja stanęłam za nim w bezpiecznej odległości. - Jakaś totalna porażka. Niska, ruda, pewnie jeszcze nic nie umie.
Te słowa rozwścieczyły mnie jeszcze bardziej. Nie bacząc na konsekwencje, podeszłam do libero i z całej siły uderzyłam go w twarz. Ten przerwał rozmowę, trzymając się za policzek. Popatrzył na mnie wściekły. Oddaliłam się, żegnając go wyciągniętym środkowym palcem.
Doszłam do swojego mieszkania i włączyłam muzykę na cały regulator. Ciągle byłam zdenerwowana na Stuera. Zadzwoniłam do Michała i opowiedziałam mu wszystko. Winiarski wysłuchawszy mnie, zamilkł na parę chwil.
- Nie daj się obrażać - rzekł w końcu.- Jeżeli coś takiego się powtórzy, idź na policję. I pamiętaj - masz mnie, Dagę, swoich przyjaciół z Belgii i całą Skrę. Jeżeli trzeba będzie, to ja sobie porozmawiam z tym idiotą.
Rozmowa z Michałem uspokoiła mnie, lecz przyniosła melancholijny nastrój. Usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w zachodzące słońce. Przed oczami miałam całe dzieciństwo, potem szkołę. Czułam się coraz gorzej. Oddychałam szybko łykając łzy. W końcu uspokoiłam się, wstałam i poszłam do łazienki. Odkręciłam kurki, do wanny nalałam jaśminowego płynu i zapaliłam świeczki tego samego zapachu. Kiedy wanna wypełniła się po brzegi, zanurzyłam się i zamknęłam oczy. Rozkoszując się zapachem jaśminu, leżałam przykryta pianą. Myślałam o wszystkim, co się dzisiaj zdarzyło. Kiedy woda wystygła, wyszłam i przebrałam się w piżamę. Była 19, więc bez namysłu napisałam do Rubena.
Przyjdziesz ?
Odpowiedź nadeszła w ciągu kilkunastu sekund.
To co zwykle ?
Tak. - Odpisałam.
Kilka minut później chłopak przyszedł z reklamówką z lodami toffi. Bez słowa do odtwarzacza DVD włożyłam płytę z filmem "Ósmoklasiści nie płaczą". Przyniosłam dwie łyżki, usiadłam na dużym fotelu obok Rubena i włączyłam film. Oparłam głowę o klatkę piersiową przyjaciela i po raz tysięczny oglądałam film. Doskonale pamiętałam cały film, szczególnie momenty w których łzy same cisnęły mi się do oczu. Ruben przytulał mnie wtedy i wycierał policzki. Kiedy film się skończył, przyjmujący zapytał łagodnie:
- Co się stało ? - Byłam na tyle spokojna, że opowiedziałam mu wszystko beznamiętnym głosem. Gdy skończyłam, przyjmujący był oburzony zachowaniem Lowiego. - Jeżeli zrobi coś takiego jeszcze raz, to przyjdź do mnie natychmiast.
- Proszę, nie rób nic głupiego. I nie mów Hendrikowi ani Matthijasowi, nie chcę, żeby się martwili.
- Na pewno ?
- Tak. - Uśmiechnęłam się lekko. - Zresztą wiesz, jak Stuer chce wojny, to będzie ją miał. Już ja się o to postaram.
Ruben zaśmiał się cicho. Powspominaliśmy trochę, kiedy dochodziła 23, przyjmujący zaczął się zbierać.
- Jak chcesz, możesz zostać na noc. Zawsze mi zimno pod tą kołdrą i tak pusto jakoś. - Pomrugałam chwilę i już wiedziałam, że chłopak sprzeciwia się tylko dla zabawy.
- No dobra, zostaję. - Uśmiechnął się. - Mam nadzieję, że masz jeszcze gdzieś mój podkoszulek ?
Kiedy szukałam ubrań Rubena, ten poszedł wziąć prysznic. Gdy je znalazłam, zostawiłam wraz z karteczką, że idę spać. Jakieś 20 minut później chłopak zamknął cicho drzwi do pokoju i położył się obok mnie. Poczułam jego rękę, przyciągającą mnie do niego. Nie protestowałam, ułożyłam się wygodnie i zasnęłam.
/Ruben/
Było mi żal Leny. Tyle razy dostała po dupie od życia i ciągle dostaje. Długo nie mogłem zasnąć, miałem natłok myśli. Przez głowę przewijał mi się cały obraz znajomości z Leną: od poznania, różnych zawirowań aż do teraz. Od zawsze wszystkim się przejmowała, była młodziutka lecz dojrzalsza od wielu dorosłych. Moje rozmyślania przerwało ciche westchnienie dziewczyny. Spała obok, jej długie, rude włosy odstawały we wszystkich kierunkach. Oddychała miarowo, ręce miała włożone pod głową. Wziąłem jeden z długich kosmyków i obwijałem go wokół palca. Z uśmiechem na twarzy przypomniałem sobie, jak mając 14 lat Lena przez miesiąc przekonywała Hendrika żeby pozwolił jej zafarbować włosy. Kiedy zobaczył efekt, był nieco zdziwiony ale ogólnie spodobało mu się. Od 4 lat nie zmieniła koloru ani raz, twierdząc, że rudy najbardziej odpowiada jej charakterowi. I tak rzeczywiście było - kiedy ktoś z nią zadzierał, odpowiadała gwałtownie nie pozostawiając żadnych złudzeń. Oczywiście wszystkie "ataki" pozostawały w duszy, obciążając Lenkę coraz bardziej aż do momentu takiego jak dzisiaj. Oglądanie filmu, jedzenie lodów i wspólny sen - po takiej "kuracji" zawsze wracała do życia jeszcze silniejsza niż przedtem. Wszystkie myśli zaowocowały zmęczeniem. Zasnąłem.
/Lena/
Obudziłam się czując na sobie jakiś ciężar. Odwróciłam głowę i zobaczyłam śpiącego Rubena. Niewiele myśląc wzięłam markera i dorysowałam chłopakowi kilka niezbędnych elementów. Zrobiłam zdjęcie i wysłałam przyjmującemu w MMSie. Potem szybko lecz w miarę cicho pobiegłam do łazienki. Po minucie za drzwiami usłyszałam:
- Zamorduję cię Lena! Zobaczysz, nie dostaniesz prezentu na urodziny! Gdzie jesteś cholero ?!
Trzęsłam się ze śmiechu. Wiedziałam, że Ruben nic mi nie zrobi ani nie będzie zły. Powoli uchyliłam drzwi od łazienki i ostrożnie się rozejrzałam. Nigdzie nie widziałam przyjmującego, od jakiś 3 minut było zdecydowanie za cicho. Wyszłam, zajrzałam do sypialni i poczułam, że tracę grunt pod nogami.
- Tylko nie bij prooooszę!
- Nie, spokojnie, mam lepszą broń - i zaczął mnie łaskotać. Wczorajszy zły humor zniknął bez śladu. Kiedy powygłupialiśmy się do końca przy robieniu gofrów na śniadanie, zadzwonił mój telefon. Byłam zdziwiona widząc, że trener do mnie dzwoni w dodatku o 8 rano! Chcąc nie chcąc odebrałam. Ruben przypatrywał się jak rozmawiam z trenerem, a widząc mój cwany uśmiech wycofał się szybko do kuchni.
- Co tym razem ?
- Zobaczysz.
- Ale powiedz noo!
- Nie, zobaczysz na hali. Zbieraj się powoli, o 9 zbiórka. I powiedz Matthijasowi.
Zjedliśmy gofry, przyjmujący poszedł do siebie się ogarnąć tak samo jak ja. Ubrałam się, wzięłam torbę i wyszłam. Kiedy weszłam na halę, byli tam już prawie wszyscy. Ignorując drwiące spojrzenie Stuera, podeszłam do Rubena i cmoknęłam go na powitanie w policzek. 'Jeden zero dla mnie, panie Stuer' pomyślałam widząc wściekłą minę młodego libero. Po 10 minutach czekania wszyscy dotarli.
- Dzisiejszy dzień razem z całym zarządem postanowiliśmy poświęcić na nakręcenie filmiku promującego drużynę. Czy wszyscy mają swoje stroje? To świetnie.
Każdemu z chłopaków trener wręczył kartkę ze wszystkimi scenami do filmiku. Większa część była już gotowa, oprócz 2 scen na końcu. Przez cały dzień uśmiech nie schodził mi z twarzy - nagrywanie filmiku było świetne. Chłopacy musieli między innymi szaleć w autobusie, udawać że śpiewają, biegać na bieżni i tym podobne. Kilka razy cała ekipa musiała się przenosić do różnych sklepów. Kiedy byliśmy na hipermarkecie, wpadłam na kilka pomysłów scenek do filmiku. Przypomniałam sobie zakupy w Polsce, z Maćkiem i Michałem. Trener i prawie wszyscy zawodnicy podeszli do pomysłu wożenia się wózkami bardzo entuzjastycznie. Zgadnijcie kto nie był zadowolony - jedyny, ukochany, niezapomniany niejaki Lowie Stuer. Pomimo jego protestów scenka została nakręcona zgodnie z moją wizją. To samo stało się kiedy wróciliśmy na halę nagrywać ostatnią scenę. Nikt nie miał zabawnego pomysłu. Nagle w mojej głowie wykluł się zupełnie szalony pomysł, nie wiedziałam co na to powiedzą chłopaki. Podeszłam do Hendrika i powiedziałam mu o swojej wizji. Najpierw był zaskoczony, a potem zaczął się śmiać na głos. Kiedy reszta drużyny dowiedziała się o pomyśle, przyjęli to ze śmiechem i dystansem do samych siebie. Efekt wyszedł więcej niż zadowalający.
- Myślę, że coś z tego będzie. Dobra robota panowie i Lena - trener spojrzał na mnie i całą drużynę, a ja uśmiechnęłam się lekko. - Idźcie do domów, wypocznijcie. Jutro o 10 trening.
Rozeszliśmy się. Wracałam do mieszkania razem z Matthijsem i Rubenem. Tak jak dawniej. Śmialiśmy się do rozpuku, po drodze jedliśmy watę cukrową i rozmawialiśmy. Nagle Matthijsa olśniło.
- Co powiecie na grilla ? Takiego całą drużyną ?
- Ciekawe czy Emile by się zgodził. Znając was po takim grillu przez 2 dni nie będziecie w stanie wstać z łóżek.
- Oj tam, oj tam, wyolbrzymiasz Lena. - Matthijs urzekł mnie swoim uśmiechem nr. 9.
- Taaaak ? A pamiętasz może coś takiego jak impreza integracyjna na koniec sezonu reprezentacyjnego ?
- To było dawno i nie prawda. - Przyjmujący trochę się speszył.
- No nie wiem, nie wiem. Pogadajcie z Emile, może się zgodzi, w końcu to jeszcze początek sezonu.
Rozeszliśmy się do swoich mieszkań. Po intensywnym dniu wzięłam prysznic, zjadłam kolację i układając się wygodnie w fotelu czytałam książkę. Będąc w Bełchatowie, Michał z Maćkiem i resztą zapakowali mi całą sagę o wiedźminie. Po polsku. Okazało się, że książka jest bardzo wciągająca, w dodatku napisana lekkim i zrozumiałym językiem. Około 22 poszłam spać. W głowie miałam barwną wizję wiedźmina Geralta zabijającego strzygę.
______________________
Witam z kolejnym rozdziałem. Czekam na wasze opinie, których jest jak na lekarstwo.
Jeżeli czytasz, to proszę, zostaw po sobie komentarz, nawet może być to emotikona.
Dziękuję za uwagę, kłaniam w pas. Do następnego :)
/Ruben/
Było mi żal Leny. Tyle razy dostała po dupie od życia i ciągle dostaje. Długo nie mogłem zasnąć, miałem natłok myśli. Przez głowę przewijał mi się cały obraz znajomości z Leną: od poznania, różnych zawirowań aż do teraz. Od zawsze wszystkim się przejmowała, była młodziutka lecz dojrzalsza od wielu dorosłych. Moje rozmyślania przerwało ciche westchnienie dziewczyny. Spała obok, jej długie, rude włosy odstawały we wszystkich kierunkach. Oddychała miarowo, ręce miała włożone pod głową. Wziąłem jeden z długich kosmyków i obwijałem go wokół palca. Z uśmiechem na twarzy przypomniałem sobie, jak mając 14 lat Lena przez miesiąc przekonywała Hendrika żeby pozwolił jej zafarbować włosy. Kiedy zobaczył efekt, był nieco zdziwiony ale ogólnie spodobało mu się. Od 4 lat nie zmieniła koloru ani raz, twierdząc, że rudy najbardziej odpowiada jej charakterowi. I tak rzeczywiście było - kiedy ktoś z nią zadzierał, odpowiadała gwałtownie nie pozostawiając żadnych złudzeń. Oczywiście wszystkie "ataki" pozostawały w duszy, obciążając Lenkę coraz bardziej aż do momentu takiego jak dzisiaj. Oglądanie filmu, jedzenie lodów i wspólny sen - po takiej "kuracji" zawsze wracała do życia jeszcze silniejsza niż przedtem. Wszystkie myśli zaowocowały zmęczeniem. Zasnąłem.
/Lena/
Obudziłam się czując na sobie jakiś ciężar. Odwróciłam głowę i zobaczyłam śpiącego Rubena. Niewiele myśląc wzięłam markera i dorysowałam chłopakowi kilka niezbędnych elementów. Zrobiłam zdjęcie i wysłałam przyjmującemu w MMSie. Potem szybko lecz w miarę cicho pobiegłam do łazienki. Po minucie za drzwiami usłyszałam:
- Zamorduję cię Lena! Zobaczysz, nie dostaniesz prezentu na urodziny! Gdzie jesteś cholero ?!
Trzęsłam się ze śmiechu. Wiedziałam, że Ruben nic mi nie zrobi ani nie będzie zły. Powoli uchyliłam drzwi od łazienki i ostrożnie się rozejrzałam. Nigdzie nie widziałam przyjmującego, od jakiś 3 minut było zdecydowanie za cicho. Wyszłam, zajrzałam do sypialni i poczułam, że tracę grunt pod nogami.
- Tylko nie bij prooooszę!
- Nie, spokojnie, mam lepszą broń - i zaczął mnie łaskotać. Wczorajszy zły humor zniknął bez śladu. Kiedy powygłupialiśmy się do końca przy robieniu gofrów na śniadanie, zadzwonił mój telefon. Byłam zdziwiona widząc, że trener do mnie dzwoni w dodatku o 8 rano! Chcąc nie chcąc odebrałam. Ruben przypatrywał się jak rozmawiam z trenerem, a widząc mój cwany uśmiech wycofał się szybko do kuchni.
- Co tym razem ?
- Zobaczysz.
- Ale powiedz noo!
- Nie, zobaczysz na hali. Zbieraj się powoli, o 9 zbiórka. I powiedz Matthijasowi.
Zjedliśmy gofry, przyjmujący poszedł do siebie się ogarnąć tak samo jak ja. Ubrałam się, wzięłam torbę i wyszłam. Kiedy weszłam na halę, byli tam już prawie wszyscy. Ignorując drwiące spojrzenie Stuera, podeszłam do Rubena i cmoknęłam go na powitanie w policzek. 'Jeden zero dla mnie, panie Stuer' pomyślałam widząc wściekłą minę młodego libero. Po 10 minutach czekania wszyscy dotarli.
- Dzisiejszy dzień razem z całym zarządem postanowiliśmy poświęcić na nakręcenie filmiku promującego drużynę. Czy wszyscy mają swoje stroje? To świetnie.
Każdemu z chłopaków trener wręczył kartkę ze wszystkimi scenami do filmiku. Większa część była już gotowa, oprócz 2 scen na końcu. Przez cały dzień uśmiech nie schodził mi z twarzy - nagrywanie filmiku było świetne. Chłopacy musieli między innymi szaleć w autobusie, udawać że śpiewają, biegać na bieżni i tym podobne. Kilka razy cała ekipa musiała się przenosić do różnych sklepów. Kiedy byliśmy na hipermarkecie, wpadłam na kilka pomysłów scenek do filmiku. Przypomniałam sobie zakupy w Polsce, z Maćkiem i Michałem. Trener i prawie wszyscy zawodnicy podeszli do pomysłu wożenia się wózkami bardzo entuzjastycznie. Zgadnijcie kto nie był zadowolony - jedyny, ukochany, niezapomniany niejaki Lowie Stuer. Pomimo jego protestów scenka została nakręcona zgodnie z moją wizją. To samo stało się kiedy wróciliśmy na halę nagrywać ostatnią scenę. Nikt nie miał zabawnego pomysłu. Nagle w mojej głowie wykluł się zupełnie szalony pomysł, nie wiedziałam co na to powiedzą chłopaki. Podeszłam do Hendrika i powiedziałam mu o swojej wizji. Najpierw był zaskoczony, a potem zaczął się śmiać na głos. Kiedy reszta drużyny dowiedziała się o pomyśle, przyjęli to ze śmiechem i dystansem do samych siebie. Efekt wyszedł więcej niż zadowalający.
- Myślę, że coś z tego będzie. Dobra robota panowie i Lena - trener spojrzał na mnie i całą drużynę, a ja uśmiechnęłam się lekko. - Idźcie do domów, wypocznijcie. Jutro o 10 trening.
Rozeszliśmy się. Wracałam do mieszkania razem z Matthijsem i Rubenem. Tak jak dawniej. Śmialiśmy się do rozpuku, po drodze jedliśmy watę cukrową i rozmawialiśmy. Nagle Matthijsa olśniło.
- Co powiecie na grilla ? Takiego całą drużyną ?
- Ciekawe czy Emile by się zgodził. Znając was po takim grillu przez 2 dni nie będziecie w stanie wstać z łóżek.
- Oj tam, oj tam, wyolbrzymiasz Lena. - Matthijs urzekł mnie swoim uśmiechem nr. 9.
- Taaaak ? A pamiętasz może coś takiego jak impreza integracyjna na koniec sezonu reprezentacyjnego ?
- To było dawno i nie prawda. - Przyjmujący trochę się speszył.
- No nie wiem, nie wiem. Pogadajcie z Emile, może się zgodzi, w końcu to jeszcze początek sezonu.
Rozeszliśmy się do swoich mieszkań. Po intensywnym dniu wzięłam prysznic, zjadłam kolację i układając się wygodnie w fotelu czytałam książkę. Będąc w Bełchatowie, Michał z Maćkiem i resztą zapakowali mi całą sagę o wiedźminie. Po polsku. Okazało się, że książka jest bardzo wciągająca, w dodatku napisana lekkim i zrozumiałym językiem. Około 22 poszłam spać. W głowie miałam barwną wizję wiedźmina Geralta zabijającego strzygę.
______________________
Witam z kolejnym rozdziałem. Czekam na wasze opinie, których jest jak na lekarstwo.
Jeżeli czytasz, to proszę, zostaw po sobie komentarz, nawet może być to emotikona.
Dziękuję za uwagę, kłaniam w pas. Do następnego :)
Jezus.... nie zapisalam Twojego opowiadania i musialam dzis nadrabiac.
OdpowiedzUsuńGenialny rozdzial.
Pozdrawiam
Spokojnie, nie gryzę :D Dzięki za motywację. Chyba nie miałaś dużo nadrabiania, a przynajmniej mam nadzieję, że szybko Ci się czytało.
UsuńRównież pozdrawiam.
Fajne, coraz fajniej... Jestem ciekawa, co Lena przeżyła w dzieciństwie i myślę że dobrze by było, jakbyś to kiedyś wyjaśniła... :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że to wyjaśnię, ale nieco później. Bądź cierpliwa :) Wszystkie wspomnienia Leny są powiązane ze sobą i prowadzą do kluczowego wydarzenia.
UsuńZnakomity rozdział. Z niecierpliwością czekam na następny :D
OdpowiedzUsuń