piątek, 2 maja 2014

Rozdział 7

/Lena/

Przygotowania do roku akademickiego ruszyły pełną parą. Po zjedzeniu szybkiego śniadania wyszłam z mieszkania chcąc kupić podręczniki do 3 roku weterynarii. Przez pół dnia obeszłam całe miasto a podręczniki znalazłam w ostatniej księgarni. Zmęczona i bez sił poszłam do domu Hendrika i Helen. Dziewczyna atakującego akurat była w salonie.
- Cześć Lena! Dawno cię tu nie widziałam. Stało się coś ?
- Kupowałam podręczniki do weterynarii. Jestem wykończona, od samego rana biegałam w tę i z powrotem. Ale opowiadaj co u was! Wszystko w porządku ? - Helen uśmiechnęła się nieznacznie.- No mów!
- Poczekamy na Hendrika, akurat mieliśmy cię do nas zaprosić na obiad w ten weekend. Powinien za jakieś 10 minut przyjść.
W oczekiwaniu na Tuerlinckxsa rozmawiałyśmy na inne tematy. Kiedy przyszedł, Helen podała obiad. Zjedliśmy luźno rozmawiając. Pomogłam Hendrikowi posprzątać po posiłku i usiedliśmy wszyscy w salonie.
- No mówcie co u was. - Para spojrzała po sobie z uśmiechami na twarzach. W końcu atakujący odezwał się:
- Helen jest w ciąży...- nie zdążył dokończyć, ponieważ moją radość wyraziłam głośnym piskiem. Uściskałam serdecznie brunetkę i zaczęłam zadawać masę pytań.
- Który to miesiąc ? Dlaczego tak się wam zachciało dziecka po 5 latach razem ? Chłopczyk czy dziewczynka ? No mówcie do jasnej cholery!
- Spokojnie, spokojnie. Nie znamy płci, to 2 miesiąc.- Helen odpowiadała z iskierkami radości w oczach. - Jest jeszcze jedna sprawa. Czy zgodzisz się być świadkiem na naszym ślubie ?
Zaniemówiłam. Wstałam i przytuliłam najpierw dziewczynę a potem chłopaka. Ledwo powstrzymując łzy kiwnęłam głową.
- Wreszcie się zdecydowaliście. Po 5 latach! Moje kochane głupki!
Porozmawialiśmy jeszcze z pół godziny, potem pożegnałam się i poszłam do swojego mieszkania. Posprzątałam trochę i z nudów zadzwoniłam do Maćka.
- Cześć Maciuś! Co u ciebie ?
- Cześć Lenka, no średnio u mnie.
- Dlaczego ? Stało się coś ?
- Kontuzja barku. Cały sezon z głowy. Kurwa!
- Nie zanieczyszczaj powietrza. No i co mam ci powiedzieć ? Kurcze szkoda. Boli ?
- Trochę. Operację mam za 2 dni. No trudno, przeżyję. Mów, co u ciebie.
- Nic ciekawego w sumie. W przyszłym tygodniu zaczynam 3 roku studiów, Hendrik i Helen biorą ślub i zostaną rodzicami. Na razie jestem fotografem w klubie. No właśnie - znasz jakiś sposób na skuteczne zagięcie osoby, która cię nie lubi ?
- Dlaczego o to pytasz ? - Opowiedziałam mu całą historię o Stuerze. - Gościu ma ból dupy. Po prostu jest zazdrosny o twoje kontakty z resztą i tyle. Olej go, myślę, że wtedy da ci spokój.
Po prawie godzinnej rozmowie z atakującym postanowiłam dalej czytać "Wiedźmina". Wciągnęła mnie ta seria. W czasie czytania w mojej głowie powoli powstawał pewien plan. Kiedy dotarłam na ostatnią stronę, wiedziałam już co zrobić. Dochodziła 21, zjadłam kolację, wykąpałam się i położyłam. Sen przyszedł nadspodziewanie szybko.
Rano obudził mnie budzik. Wstałam o 7, ubrałam się, zjadłam śniadanie i nie spiesząc się poszłam w kierunku hali. Czekałam pod gabinetem prezesa z którego wyszedł nie kto inny jak Lowie. Ignorując jego drwiące spojrzenie, weszłam do środka. Pan prezes lubił mnie, znał mnie już 5 lat. Po szybkiej rozmowie, która skończyła się na moją korzyść, wyszłam z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Sama zrezygnowałaś czy cię wyrzucili ? - Stał nonszalancko oparty o ścianę i mówił z wyraźną pogardą.
- Ja w przeciwieństwie do ciebie mam coś w głowie. I cieszę się, że nie będę musiała widzieć cię przez cały tydzień. - Przeszłam obok niego wytrącając mu jabłko z ręki. - Upadło ci coś dziecko. - Zostawiłam go z grymasem wściekłości na twarzy, sama śmiejąc się w duchu. Upojona swoim triumfem zerknęłam na zegarek. Jak na skrzydłach pobiegłam do Tuerlinckxsa (a właściwie już Tuerlinckxsów) i wtajemniczyłam parę w mój plan. Stwierdzili, że jest równie szalony jak ja. Nie przejęłam się gderaniem atakującego i spytałam Helen. Ona natomiast powiedziała, że to dobry pomysł. Co więcej - poprosiła nawet, żebym przy okazji zaprosiła go na ślub. Wspólnie postawiłyśmy atakującego przed faktem dokonanym - jadę do Polski odwiedzić niejakiego Macieja.

/Maciek/

Kiedy byłem w szpitalu, codziennie ktoś z klubu przyjeżdżał zamienić przynajmniej parę słów. Podnosiło mnie to na duchu. Dzisiaj miał przyjechać Winiar. Dochodziła 14, a jego nie było. Nudziło mi się trochę. Zacząłem grać na telefonie. Nagle moją uwagę przykuł hałas dochodzący zza drzwi. Do mojej sali wpadła cała drużyna z ... Leną. Zdziwiłem się - nic nie mówiła, że ma zamiar przyjechać. Nim spostrzegłem dziewczyna obejmowała mnie lekko a ja pogłaskałem ją po włosach. W zamian rozczochrała moją misternie układaną przez pół godziny grzywkę. Już miałem ją połaskotać, ale sprytnie schowała się za Michała.
- I tak cię widzę gadzie.
- To znaczy, że nic ci się nie stało z oczami. Też się cieszę, że cię widzę.
Potem wyszła gdzieś, zostawiając lekki zapach jaśminu. Pogadałem z chłopakami, spytałem o treningi itp.
- Wiedzieliście, że Lena przyjedzie ?
- Nie, weszła w połowie treningu z torbą w ręce i spytała czy ją przyjmiemy. Oczywiście zapanował huraoptymizm, wszyscy się cieszyli i Miguel stwierdził, że trening nie ma sensu. Nawet nie był zły. - Mariusz jako opanowany kapitan tych wariatów spisywał się doskonale.
 - Wiecie na ile przyjechała ?
- Kilka dni, w przyszłym tygodniu we wtorek zaczyna studia - Winiar rzeczowo wyjaśnił. - Nie przejmuj się młody, tylko zdrowiej. Lena ci nie ucieknie - zaśmiał się razem z resztą.
Dziewczyna niespodziewanie wróciła. Widząc roześmianą zgraję, lekko wygięła wargi do góry. Znowu rozczochrała mi grzywkę, ale nie byłem zły. Mrugnąłem porozumiewawczo a kiedy odpowiedziała, usłyszałem jej cichy, lecz nie znoszący sprzeciwu;
- Panowie zbieramy się, chory musi odpocząć. Jutro się zobaczycie.
Przybiłem piątki z chłopakami, uśmiechnąłem się do Leny i zostałem sam z lekkim zapachem jaśminu. Oddałem się rozmyślaniom. Od zawsze chciałem grać w Skrze. Uwielbiałem ten klub, nadal uwielbiam. Kiedyś na samą myśl o spotkaniu siatkarza Skry dostawałem nagłej chęci grania - i tak się wszystko zaczęło. Rodzice zapisali mnie do klubu, zacząłem grać, a to sprawiało mi wielką radość. Kiedy dostałem propozycję ze Skry, nie wahałem się ani chwili, pomimo matury. Rodzice są tacy dumni. Ale czegoś, a raczej kogoś mi brakuje. Szukam miłości, ale ona mi ucieka. Może kiedyś...
Rozważania przerwał dźwięk sms'a. Popatrzyłem na wyświetlacz telefonu - Lena. Lekkie ukłucie w klatce piersiowej zawsze towarzyszyło temu imieniu.
Jak się czujesz, gadzie ? :P
Bardzo cię boli ten bark ?
Szybko wystukałem odpowiedź.
Nie jest najgorzej, rudy gadzie.
;P
Lena. Coś do niej czułem, wyraźnie,ale...

/Hendrik/

Młoda pojechała do Polski i tyle ją było widać. Trochę się o nią martwiłem - Ruben powiedział mi co nieco. Szczerze nie miałem teraz do niej głowy - ślub, ciąża Helen wypełniały każdą wolną chwilę, napawając radością. Ale nie mogłem o Lence zapominać. Przed treningiem zostałem w szatni i zadzwoniłem do niej. Niestety jak na złość w tym samym momencie do pomieszczenia wszedł Lowie. Zignorowałem go i dalej czekałem aż Lena odbierze.

/Lowie/

Ledwo zdążyłem na trening. Kiedy wszedłem do szatni, zastałem tam Tuerlinckxsa dzwoniącego do kogoś. Nagle odezwał się do swojego rozmówcy.
- Jak tam w Polsce młoda ? - Rozmawiali po holendersku. Atakujący słuchał uważnie, po czym odezwał się. - W sumie to daj mi Winiara do telefonu, jeśli chce rozmawiać.
Gdzieś już obiło mi się o uszy takie przezwisko. Zapamiętując je, słuchałem dalej.
- ... nie wypodrywaj w tej Polsce całej drużyny, dziewczyno. - Hendrik śmiał się do słuchawki. - Dobra, odezwij się potem Lena. Paa.
Lena. Jak ja jej nie cierpię. Grrrr.. Szybko wyszedłem z szatni próbując oczyścić umysł przed treningiem. Dzisiaj były ćwiczenia z piłką, skupienie się przyszło z niewielkim trudem. Z niechęcią zerknąłem na drugiego libero, Stijna. Przede mną jeszcze wiele lat treningu, ale jestem w stanie grać na najwyższym poziomie. I tak w tym wieku gram zdecydowanie ponad przeciętnie - talent. Podniósłszy własną samoocenę, skupiłem się na przyjmowaniu zagrywki flotem.

/Lena/

Miło było znowu wrócić do Polski, zobaczyć tych kochanych głupków, Dagę, Olisia i całą resztę. Poczułam się jak w domu - ciepła fala rozchodziła się po całym ciele. Dagmara podała obiad, który był taki pyszny, że aż zjadłam 2 razy tyle co zwykle. Kiedy Winiarscy dowiedzieli się o obecnych wydarzeniach z Belgii, byli naprawdę ucieszeni. Co więcej, rozmawiając przez telefon z Hendrikiem, Michał sam wystąpił z propozycją rozmowy. Winiar na początku był spięty, potem jednak rozluźnił się. Dobrze dogadywał się z atakującym. Kiedy oddał mi telefon, poszłam do swojego pokoju na piętrze. Odpoczęłam trochę i napisałam do Maćka. Odpisał bardzo szybko. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc jego ulubione przezwisko na mnie: rudy gad. Nie miałam mu tego za złe - to było miłe. Leżąc na łóżku z zamkniętymi oczami zaczęłam rozmyślać o młodym atakującym. Czułam coś do niego, ale... Nie wiedziałam co.
Odczuwając skutki podróży w postaci zmęczenia, poszłam się wykąpać. Daga wiedziała co lubię - przygotowała mi wszystko, czego potrzebowałam do odprężającej kąpieli. Odświeżona i w dobrym nastroju zasnęłam.
Obudził mnie tupot stópek Oliego po płytkach na korytarzu. Zaciekawiona spojrzałam na zegarek - była dopiero 6. Ciekawość wzięła górę - wstałam i poszłam za młodym Winiarskim. Zastałam go w kuchni, przy szafce i garnkami.
- Co kombinujesz Oli ?
- Ciocia, bo tata ma dzisiaj urodziny i chcę zrobić mu niespodziankę. Pomożesz mi ? Proooszę ciociu.
- Dobrze, co mam robić ?
- Ja obudzę tatę a ty przygotuj kanapki. - Iskierki radości w oczach małego były bardzo rozczulające. Cmoknęłam go w czółko, wyciągnęłam dwie duże pokrywki i poczochrałam włoski. Przygotowałam cały talerz kanapek. Nagle z góry dobiegł mnie dźwięk uderzających o siebie pokrywek. Wybiegłam kilka stopni i zobaczyłam radośnie podskakującego Olisia z dwoma pokrywkami w małych rączkach. To wyglądało tak komicznie. Potem z sypialni wyszedł Michał i wziął małego na ręce. Podeszłam do niego i nie wiedząc co powiedzieć, po prostu się przytuliłam. Dołączyła jeszcze do nas Dagmara i całą grupką zjedliśmy śniadanie. Michał jadąc na poranny trening, podwiózł mnie do szpitala, w którym miał mieć zabieg Maciek. Spytałam się pielęgniarki gdzie leży atakujący i poszłam w tamtym kierunku. Chłopak chyba był zaskoczony moją wizytą.
- Musimy porozmawiać... - Przez kolejne pół godziny opowiadałam mu o swoich uczuciach. Co ciekawe, kiedy mnie słuchał, na jego twarzy często widziałam lekki uśmiech. Kiedy skończyłam, chłopak opowiedział mi o swoich uczuciach i byłam mile zaskoczona. Nie dając mu skończyć przytuliłam go i wepchnęłam się na jego łóżko.
- No to jak wszystko sobie wyjaśniliśmy, trzeba coś wymyślić, żeby lekarz powiedział ci coś o zabiegu. Co powiesz, jakbyś na jeden dzień została moją dziewczyną ?
- Ok, ale tylko na jeden dzień. Sztama. - Przybiliśmy żółwika. W tym momencie wszedł lekarz z wiadomością, że Maciek musi już iść na zabieg. Mrugnęliśmy do siebie porozumiewawczo i rozstaliśmy się. Po 3 godzinach czekania z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Odetchnęłam z ulgą na wieść, że wszystko przebiegło w porządku. Poczekałam kolejne 2 godziny, aż Maciek się wybudzi. Czuł się dobrze. Pogadaliśmy jeszcze godzinę, a potem pożegnałam się z atakującym. Pozostałe dwa dni, które spędziłam w Bełchatowie, minęły bardzo szybko. Żegnając się ze wszystkimi, wsiadłam do powrotnego samolotu do Belgii. Po 2 godzinach lotu byłam  z powrotem w swoim mieszkaniu. Ostatkami sił rozpakowałam walizkę i poszłam się wykąpać. Prawie przysypiając zjadłam szybką kolację i położyłam się do własnego łóżka. Kiedy tylko głową dotknęłam poduszki, zasnęłam spokojnym, głębokim snem.         

_________________________________
Witam wraz z kolejnym rozdziałem. Jak spędzacie majówkę ? Dziękuję za coraz większą liczbę komentarzy, motywują do dalszego pisania.
MISTRZ, MISTRZ BEŁCHATÓW :D
JEŻELI CZYTASZ - PROSZĘ, SKOMENTUJ :)
Do następnego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz