/Lowie/
Kolejny identyczny dzień. Dobrze, że przynajmniej rozpoczął się sezon. Zgrywałem się z resztą drużyny. Efekty były - w lidze ze słabszymi zespołami grałem w pierwszej szóstce. Dzisiejszy trening przeprowadzaliśmy bez Tuerlinckxsa, który z niewiadomych powodów nie przybył. Tak samo jak van der Hooven, ale z jej nieobecności nie rozpaczałem jakoś. Nie lubiłem jej, a nawet więcej - nie znosiłem. Na szczęście jedna moja znajoma po kursie fotograficznym chętnie zajmie jej miejsce. Nim spostrzegłem, skończyliśmy ćwiczenia z piłką. Trener wyjątkowo pozwolił zorganizować ognisko integracyjne, które było zaplanowane na dzisiejszy wieczór. Postanowiłem, że pójdę - z tego co wiem ma tam być Lena, więc zrobię jej na złość. Ciekawe kogo dzisiaj wyrwie - van Hirtuma czy Tuerlinckxsa ? W szatni wszyscy zmawiali się na ognisko. Padła nawet propozycja przemycenia jakichś procentów. Po ustaleniu innych szczegółów, rozeszliśmy się. Założyłem słuchawki i spokojnie szedłem sobie do mieszkania. W oddali zobaczyłem idącą powoli parę. Gdzieś już ich widziałem. Po dokładniejszym przyglądnięciu się z mściwą satysfakcją stwierdziłem, że to Lena i Hendrik. Zarówno dziewczyna, jak i atakujący, byli ubrani i eleganckie ubrania. Szli spokojnym krokiem śmiejąc się z sobie tylko znanych spraw. Postanowiłem przerwać im tę sielankę: szybko wybrałem numer do Tuerlickxsa i obserwowałem ich zachowanie. Dziewczyna wyraźnie straciła humor, głos Hendrika w słuchawce był pozbawiony emocji. Po krótkiej rozmowie w której przypomniałem siatkarzowi o ognisku, odeszli dalej. Szybko doszedłem do swojego mieszkania gdzie wykonałem jeszcze jeden telefon.
- Cześć Lottie. Pamiętasz moją propozycję ? Zrobimy tak... Owiniesz go sobie wokół palca. Taak, zemsta będzie piękna. Dzięki. Do środy.
Wziąłem szybki prysznic, przebrałem się. Cały czas zastanawiałem się, skąd wracała ta dwójka. Otrząsając się z zamyślenia wziąłem bluzę z szafy, klucze, słuchawki i wyszedłem. Do miejsca rozpalenia ogniska miałem około 15 minut. Po drodze spotkałem Tomasa i Arno. Razem szliśmy przez miasteczko, nad którym powoli zapadała noc. Na miejscu byli już Joppe, Eemi, Pieter, Stijn, drugi Stijn i Gertjan. Chwilę później przyszedł Hendrki ze swoją dziewczyną. W tle grała muzyka, wszyscy się dobrze bawili. Z uwagą obserwowałem przybycie następnych osób. Ostatni na miejsce dotarli Verhanneman i van Hirtum z Leną po środku. Nie zwróciła ma mnie uwagi. Ze swoją obstawą dosiadła się do Tuerlinckxsa. Śmiała się najgłośniej ze wszystkich. Wziąłem sobie piwo i ze skupieniem patrzyłem na całą zgraję. Nagle Lena wraz z kolejnym wybuchem śmiechu usiadła na kolanach Matthijsa. Ten tylko uśmiechnął się nieznacznie. Impreza powoli zamieniała się w popijawę. Stijn szturchnął mnie, przeciągając za stolik z alkoholem. Schowaliśmy wszystkie butelki i przybiliśmy żółwika. Po kolejnej godzinie Lena była całkowicie pijana. Reszta zaczęła się zbierać do domów. Dziewczyna zasnęła na kolanach Matthijsa z lekkim uśmiechem na twarzy.
/Lena/
Obudziłam się w nieznanym mi miejscu, z bolącą głową i suchym językiem. Ostrożnie obróciłam głowę. Poznałam to miejsce - mieszkanie Matthijsa. Nie wiedziałam jak się tu znalazłam. Powoli usiadłam i rozejrzałam się. Tak, to była sypialnia Matthijsa. Z kuchni dochodziły dźwięki porannej (a właściwie południowej) krzątaniny. Chwilę później przyjmujący przyszedł do swojego pokoju. Nie wyglądał najgorzej - miał lekki zarost, trochę potargane włosy i nieco zaspane oczy.
- Wyspana ?
- Bardzo. I tak, świetnie się czuję, nie pytaj.
- Ile ci przynieść tabletek ?
- Dwie. Jak się tu znalazłam ?
- Byłaś w takim stanie, że zasnęłaś mi na kolanach złotko. - W tym momencie przed oczami mignęło mi całe ognisko do momentu, w którym zaczęłam się śmiać z Lowiego i usiadłam Matthijsowi na kolanach. 'No pięknie, pięknie'.
- Aha. To ja już nie mam pytań. I... przepraszam. Nie gniewasz się ? - Przyjmujący spojrzał na mnie z nieprzeniknionym wyrazem twarzy po czym zaczął się śmiać. Rozluźniłam się, wstałam. Przechodząc do kuchni, nagle zamarłam. ZAJĘCIA! Szybko otrząsnęłam się, dobiegłam do pomieszczenia i wepchnęłam całą kanapkę do buzi. Przeżuwając biegałam w tę i z powrotem po całym mieszkaniu przyjmującego zbierając swoje rzeczy. Kiedy wpadłam do kuchni po drugą kanapkę, Matthijs przytrzymał mnie.
- Co ty wyprawiasz ? O której masz te zajęcia ?
- O 15.
- Uspokój się i popatrz która godzina. - W tym całym zamieszaniu nawet nie przyszło mi do głowy coś tak oczywistego jak sprawdzenie godziny. Wyciągnęłam telefon i zrobiłam wielkie oczy. Była dopiero 10! Usiadłam na blacie i odetchnęłam głęboko. Obok mnie przyjmujący zwijał się ze śmiechu. Byłam na niego zła - kto normalny ma zegar przestawiony o 4 godziny do przodu ?! W dodatku ta wredota nic mi nie powiedziała.
- No to... jedz spokojnie Lena, nie denerwuj się. Złość piękności szkodzi. - Matthijs wyszczerzył się. - Smacznego.
Bez pośpiechu dojadłam kanapkę, która - trzeba przyznać - była wyborna. Zastanawiam się nad przeprowadzką do przyjmującego - przynajmniej będę miała dobre posiłki za darmo. W nieco lepszym stanie wróciłam do domu. Od razu poszłam pod prysznic. Po 40 minutach wyszłam w ręczniku do sypialni, żeby znaleźć ubrania na zajęcia. Akurat w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
- Nie wiedziałem że od dziś przyjmujesz gości w takim stroju. - Ruben jak zwykle adekwatnie do sytuacji skomentował to co widzi, a ja zarumieniłam się lekko. - Mogę wejść ?
- No jak musisz. Rozgość się, za 5 minut wrócę już w normalnym stroju.
Wyjęłam z szafy rajstopy, szorty, podkoszulek i sweterek. Przebrałam się w łazience i zrobiłam niedbałego koka. Kiedy uznałam, że wyglądam przyzwoicie, wyszłam z pomieszczenia i usiadłam na przeciwko przyjmującego.
- Czemu zawdzięczam twą obecność ?
- A nudziło mi się i tak sobie przyszedłem.
- Za dwie i pół godziny mam zajęcia.
- No to cię odwiozę. Jestem w lepszym stanie niż ty. - Wystawił mi język. - Ok ?
- Ok, ok. A..... bardzo wczoraj się zbłaźniłam ?
- Jakby ci to powiedzieć..... - Przyjmujący zastanawiał się w pełnym skupieniu. - No coś ty, pilnowaliśmy cię.
- Osz ty wredny człowieku! Wiesz jakiego miałam stracha ?
- Nie.
- To się ciesz.
- Jak tam wizja 3 roku studiów ?
- Nijak. Z jednej strony cieszę się, z drugiej...
- Z drugiej ?
- Nie wiem co dalej. Nie wiem czy znajdę pracę, czy będę musiała wyjechać. Zbyt dużo nie wiem. - Schowałam twarz pomiędzy kolanami. - Kurwa!
- Spokojnie, poradzisz sobie. Pamiętaj, że masz mnie, Hendrika, Matthijsa, rodzinę w Polsce. Wszystko będzie dobrze. - Ruben usiadł obok mnie i pogłaskał po plecach. - Uszy do góry. A jak nic nie wypali to zawsze możesz zrobić kurs fotograficzny i naciągać się z nami przez całe życie.
Uśmiechnęłam się trochę. Ruben zawsze przedstawiał fakty pod innym kątem - tym lepszym, bardziej znośnym.
- A zrobisz coś dla mnie ? - Przyjmujący kiwnął głową. - Zjadłabym kisiel. Co ty na to ?
- Chodź, nie wiem czy mam takie zdolności.
Przygotowaliśmy sobie po kubku kisielu i pograliśmy w karty. Kiedy dochodziła 14:30, zaczęliśmy się zbierać. Wzięłam torbę z książkami, wsiadłam do samochodu Rubena. Po 20-minutowej podróży wysiadłam i udałam się do dużego gmachu uczelni. Skierowałam się w stronę schodów prowadzących na 3 piętro, do gabinetu profesora Dieryncka. Wygładziłam ubrania, przejrzałam się w lusterku i weszłam. Profesor Dierynck był mężczyzną w średnim wieku, średniego wzrostu. Miał szaroniebieskie oczy, które uważnie patrzyły znad okularów. Wyglądał dokładnie tak samo, jak w dniu w którym zostałam do niego przydzielona. Jak to się stało ? A no tak: jako najlepsza uczennica, w połowie pierwszego roku trafiłam na próbną lekcję prowadzoną przez tego pana. I zostałam. W ciągu jednego roku przerobiłam dwa lata studiów i przy takim samym zacięciu jak dotychczas w ciągu tego roku skończę studia.
- Dzień dobry panie profesorze.
- Dzień dobry pani Leno. Proszę usiąść. Dzisiaj sprawdzimy, co zapamiętała pani z ubiegłego roku.
Przez kolejną godzinę zadawał mi różne pytania. W większości odpowiadałam dobrze - przynajmniej tak mi się wydawało. Kiedy nagle profesor zamilkł, trochę się przestraszyłam.
- Doskonale pani Leno. Doskonale. Wszystko pani pamięta więc już dzisiaj zaczniemy następną lekcję.
Do 19 miałam wykład i ćwiczenia. Potem wsiadłam do metra i w ciągu 10 minut byłam w domu. Wzięłam szybki prysznic i usiadłam na hamaku. Włączyłam telewizor i przeskakiwałam z kanału na kanał. Nagle trawiłam na polski kanał sportowy. Puścili mecz Skry i Jastrzębskiego Węgla. Obejrzałam piękne, pięciosetowe spotkanie, po którym poszłam spać.
Kiedy się obudziłam szybko wstałam i ubrałam się. Musiałam dzisiaj oficjalnie zrezygnować ze stanowiska fotografa Knack Roeselare. Nie wyrobiłabym ze studiami i fotografią jednocześnie. Bez zbytniego pośpiechu weszłam do gabinetu prezesa gdzie doznałam szoku. Spotkałam tam Lowiego Stuera z jakąś blondyną z toną tuszu na rzęsach. Libero przerwał w połowie zdania, spojrzał na mnie wzrokiem mordercy po czym kontynuował.
- ... więc ma wszystkie potrzebne umiejętności. W dodatku jest bardzo miła i na pewno dobrze dogada się z zawodnikami. - Odwrócił głowę i spojrzał z drwiną w oczach.
Przeszłam ignorując wszystkich i położyłam wypowiedzenie na biurku. Wyszłam głośno trzaskając drzwiami. Miałam jeszcze chwilę czasu, więc postanowiłam poinformować chłopaków o nowym nabytku zarządu. Na boisku rozciągali się wszyscy oprócz Stuera. Trenera jeszcze nie było. Usiadłam sobie na trybunach dokładnie na przeciwko Matthijsa i ruchem głowy poprosiłam żeby przyszedł. Kiedy się zjawił opowiedziałam mu wszystko co wiedziałam.
- Podejrzane. To wszystko jest zbyt grubo szyte. Jak myślisz ? - Jakim cudem akurat znajoma Stuera będzie fotografem ? Wyczuwałam jakiś podstęp.
- Zobaczymy co kombinują. Cicho, idą. Jezu jaka tandeta. - Matthijs skrzywił się z niesmakiem.
Obok Lowiego i tamtej laski szedł menadżer. Trener zwołał całą kadrę, a potem przedstawił nową panią fotograf.
- To jest Lottie Callens, od dzisiaj będzie fotografem.
- Dlaczego? A co z Leną ? - Spytał Eemi. Hendrik tylko spojrzał ze zrozumieniem.
- A ja ze względu na studia nie mogę być waszym fotografem Eemi. Ale nie przejmuj się, jestem pewna, że Lottie doskonale sobie poradzi. - Rzuciłam jej swój najbardziej kpiący uśmiech numer 3 i odeszłam na trybuny po torebkę. Udając, że czegoś szukam, kątem oka widziałam jak Lottie poznaje się ze wszystkimi. Podchodząc do Rubena udała, że potknęła się. Przyjmujący rzucił się na ratunek łapiąc ją w pasie. Zmrużyłam oczy widząc jak Lottie się wdzięczy. Nie chcąc psuć sobie humoru wyszłam z hali tylnym wyjściem. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam najostrzejsze kawałki jakie miałam. Chodziłam bez celu po mieście jeszcze pół godziny. Potem wsiadłam do metra i pojechałam na zajęcia.
/Miesiąc później/
Jezu to już jutro! Strasznie denerwowałam się przed ślubem Hendrika. Na szczęście wczoraj przyjechał Maciek, który będzie towarzyszył mi na podczas ceremonii i wesela. Za godzinę zaczyna się wieczór panieński. Na szczęście udało mi się wykręcić - w końcu jako świadek muszę być jutro przytomna. Razem z Maćkiem przygotowałam szybki i smaczny obiad - spaghetti. Z Muzajem nie dało się nudzić - albo mówił albo robił coś śmiesznego. Błyskawicznie nawiązał nić porozumienia z chłopakami z Belgii, a ich odpały były niezapomniane. Niestety to co dobre szybko się kończy - musiałam iść na zajęcia. Ogólnie studia szły mi bardzo dobrze, perspektywa wcześniejszego końca była obiecująca. Maciek został z Matthijsem, który zrezygnował z wieczoru kawalerskiego. SPECJALNIE DLA MNIE. Coś musi się dziać. Jakby się zastanowić to w ciągu ostatnich dwóch tygodni zbliżyliśmy się jeszcze bardziej do siebie. Oczywiście nie jako para tylko jako przyjaciele. Ku mojemu zmartwieniu Ruben dał się nabrać na sztuczki tej wytapetowanej cyzi. Od dwóch tygodni podobno są parą. Od tego czasu praktycznie z nim nie rozmawiałam. Od Hendrika dowiedziałam się, że przyjmujący i ten plastik razem idą na ślub i wesele. Myślałam, że ją rozszarpię. Powstrzymał mnie Maciek. I dobrze, że to zrobił, bo w tym momencie prawdopodobnie siedziałabym w więzieniu i byłoby po całej ceremonii.
Zajęcia minęły mi na intensywnych ćwiczeniach. Uczyłam się prawidłowego rozcinania zwierzęcia. Nie dostarczyło mi to zbyt przyjemnych wrażeń estetycznych, ale przynajmniej nie było skomplikowane. Kiedy weszłam do mieszkania, zastałam ciekawy widok: duet M&M usiłowała zrobić coś co miało być ciastem. Jak na razie cała kuchnia była w mące, atakujący miał jajka we włosach a przyjmujący był oblepiony masłem. Cała scena wyglądała tak komicznie, że trudno było się nie śmiać. Nie byłam nawet zła o brudną kuchnię. Przebrałam się szybko i pomogłam chłopakom przy robieniu ciasta. Potem Matthijs wrócił do siebie, Maciek oglądał telewizję a ja poszłam się wykąpać. Poczekałam atakującego i po życzeniu dobrej nocy rozeszliśmy się do spania.
____________________
Od razu chcę Was przeprosić za opóźnienie (jeżeli ktokolwiek to czyta, to proszę, niech cokolwiek napisze w komentarzu). Tak, zawaliłam. I pewnie rozdział jest średni. Proszę o Wasze opinie w komentarzach.
- Co sądzicie o dotychczasowej postawie Lowiego wobec Leny ?
Do następnego.
Jak to mówią kto się czubi ten się lubi, dlatego wydaje mi się, że Lena dogada się z Lowim. Rozdział dobry. Znalazłam się przez przypadek i oto jestem i zostaję c:
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że z anonimka, ale nie mam czasu się zalogować :) \ aguśka.
PS. zapraszam na zaawalcz.blogspot.com
Dzięki za komentarz, nic się nie dzieje, że z anonima. Chętnie zajrzę. Pozdrawiam :) Wpadnij jeszcze i komentuj, jeśli chcesz :)
Usuń